Z Placu na Stawach pobiegłem w lewo, ulicą Senatorską w kierunku Salwatora. Minąłem miejsce, gdzie kiedyś mieściło się przedszkole, w którym bawiłem się i uczyłem przez 3 lata. To tu byłem Piernikowym królem, Muchomorem, który zgubił swój kapelusz i żołnierzem Powstania Listopadowego. Tutaj jadłem niezpomniane jajko na twardo w sosie koperkowym i obowiązkowo spałem po obiedzie. Po przedszkolu i ogródku z piaskownicą nie ma już ani śladu – teraz stoi tu budynek mieszkalno-biurowy.
Dotarłem znów do ulicy Kościuszki i przebiegłem przez most na rzece Rudawie, do której kilkadziesiąt metrów dalej, przy klasztorze Sióstr Norbertanek wpada Wisła (to nie pomyłka, tak się prawidłowo mówi na Zwierzyńcu). Jeżeli nie wierzysz, to idze, idze bajoku!
Klasztor, który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych budynków dzielnicy, powstał w II połowie XII wieku. Jak głosi tradycja, jego fundatorem był dziedzic Zwierzyńca, rycerz Jaksa Gryfita z Miechowa, który po powrocie z wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej ufundował w 1162 roku klasztor i kościół. Norbertanki są najstarszym żeńskim zgromadzeniem zakonnym w Polsce, a przybyły na Zwierzyniec z czeskich Doksan koło Pragi. Na przestrzeni wieków siostry modlące się za murami klasztoru miały różne przygody, z których co najmniej jedna przeszła do legendy.
Według historyków, Tatarzy atakowali Kraków co najmniej trzykrotnie. Podczas jednego z najazdów, ucierpiał również klasztor Norbertanek. Najeźdźcy przedarli się przez mury obronne i jak to mieli w zwyczaju zaczęli rabować, niszczyć i szukać kobiet do gwałcenia. Legenda głosi, że siostry uciekały przed pohańbieniem podziemnymi tunelami, które prowadziły od zabudowań klasztornych aż pod Lasek Wolski. Gdy Norbertanki wyszły już na powierzchnię ziemi, dostrzegły, że Tatarzy wysłali patrole i przeszukują cały las. Zaczęły dalej uciekać przez jary i wąwozy Lasku Wolskiego, cały czas modląc się o ratunek. Po chwili ujrzały przed sobą wapienne skały, a wśród nich maleńką kapliczkę, ukrytą między gęstymi krzakami i uznały to za znak bożej łaski. Ich szczere modły zostały wysłuchane – kapliczka wraz z Pannami Zwierzynieckimi zapadła się pod ziemię. Na jej miejscu pojawiły się skały wapienne, które zsunęły się na drogę. Tak z bożą pomocą Norbertanki ocaliły cnotę. Legenda mówi dalej, że jeżeli ktoś o czystym sercu będzie wędrował w pobliżu Panieńskich Skał może usłyszeć z pod ziemi głosy szczerej modlitwy uratowanych sióstr…
Z klasztorem połączony jest barokowy kościół pod wezwaniem św. Augustyna i św. Jana Chrzciciela i razem tworzą największy, po Wawelu, kompleks zabytkowy miasta.
W kościele tym brali ślub moi dziadkowie, rodzice, ja zostałem ochrzczony i także mój ślub odbył się w tych zabytkowych murach. W latach dziecinnych, w każda Wielką Sobotę meldowałem się na dziedzińcu klasztoru z koszyczkiem pokarmów do poświęcenia, w Poniedziałek Wielkanocny nie mogłem się doczekać na Emaus, a w oktawę Bożego Ciała maszerowałem w pochodzie Lajkonika.
Za klasztorem i pętlą tramwaju numer 6, przebiegam przejściem dla pieszych przez ulicę Królowej Jadwigi i skręcam zaraz w prawo, w kolejną ulicę biegnącą ostro w górę. W tym miejscu mógłbym już opisywać dalszą drogę coraz wyżej i wyżej w kierunku Kopca Kościuszki, ale…
Koniec części trzeciej