Pobiegłem dzisiaj. Dla relaksu, dla zdrowia oraz żeby „zachować wszystkie sprawy bloga i rozważać je w swoim sercu”. Mroźna pogoda miała hartować ciało i ducha, zgodnie z zasadą anima sana in corpore sano, a przepięknie święcące słońce dostarczyć odpowiednią dawkę witaminy D. Zbiegłem do Ouchy i kontynuowałem trasę bulwarami nad jeziorem w kierunku wschodnim. Kiedy biegłem Quai d’Ouchy pod Muzeum Olimpijskim zacząłem rozmyślać…
…dlaczego Mammut w nazwie bloga?
Ponieważ zachwycił mnie film animowany “Epoka Lodowcowa” z roku 2002.
Sięgając głębiej w zakamarki pamięci, przypomniałem sobie, że około 20 lat temu widziałem Mammuta po raz pierwszy “na żywo, ale w studio”, jak śpiewał Kazik Staszewski. To był pomarańczowy plecak z pięknym logo Mammuta. Był zupełnie inny w porównaniu z plecakami dostępnymi w tym czasie na polskim rynku, ponieważ miał system wentylacji, który pomagał zapobiegać irytującemu poceniu się pleców w czasie intensywnego wysiłku. Plecak ten był jednak bardzo kosztowny dla polskiego studenta. Wydałem całe miesięczne stypendium i kupiłem go. Plecak był ze mną na wycieczkach pieszych i rowerowych oraz na ścieżkach biegowych. Mam go do dziś. Używany… brudny… zdarty … ale chętny żeby “być znowu w drodze”.
Wieki minęły od mojego pierwszego i wtedy jedynego zakupu produktu Mammuta. Pewnego dnia wylądowałem w Szwajcarii, ojczyźnie Mammuta i zrozumiałem, że wylądowałem w raju. Sklepy pełne pięknych wyrobów z logo Mammuta, o intensywnych kolorach, doskonałym wykończeniu i wysokiej użyteczności przy uprawianiu sportu. Tym razem kupiłem wiele artykułów mojej ulubionej firmy: kurtki, spodnie, koszulki, plecaki i czapki…i stało się – znajomi zaczęli nazywać mnie Człowiek Mammut.