Zapisałem się na bieg Lausanne 20km, który odbędzie się 26 kwietna 2014.
W czasie tego biegu, oprócz wspomnianych 20 km, trzeba pokonać również dużą różnicę wysokości, więc przygotowania muszą uwzględnić bieganie pod górę i z góry. Większość ludzi trenuje na płaskim terenie, ponieważ tak jest łatwiej, a sumienie jest spokojne, że noworoczne przyrzeczenia są dotrzymane. I dobrze, lepiej ćwiczyć trochę niż wcale. Ma to jednak swoje konsekwencje, gdy startuje się w zawodach i wtedy nawet niewielki podbieg na trasie może spowodować duży kłopot. Odczułem to na własnej skórze w trakcie maratonu z Nicei do Cannes. Na tej wyjątkowo płaskiej trasie nad brzegiem Morza Śródziemnego, jest jeden podbieg w okolicach miejscowości Antibes, który ma „aż” 34 metry, a który zmusił mnie do chwilowego przejścia do marszu.
Przebiegnięcie tego maratonu było dla mnie wielkim powodem do dumy. Mój pierwszy bieg maratoński chciałem po prostu… ukończyć. Myślałem o czasie powyżej 5 godzin, a udało się w 4 godziny i 27 minut. Nie miałem wtedy żadnego planu treningowego, po prostu co jakiś czas zwiększałem dystans moich treningów. Na pewno wielką pomocą było bieganie z kimś. Pojawił się element rywalizacji i udowadniania sobie nawzajem, że jeszcze można biec, chociaż nogi bolą potwornie, a płucom brakuje powietrza, ale nie można tego pokazać temu drugiemu – „co, ja nie dam rady!?”. Najbardziej jednak wspólne bieganie pozwala obronić się przed nudą. Można oczywiście słuchać muzyki, czy książki przez słuchawki, ale przy długich treningach nie jest to komfortowe i uszy trochę bolą. Poza tym trzeba reagować na dźwięki otoczenia, czy jakiś szalony rowerzysta nie wypadnie na nas zza zakrętu. Dlatego wielkie podziękowania dla Andrzeja K., z którym przygotowywałem się i ukończyłem Marathon des Alpes-Maritimes. Jestem pewien, że nasze dyskusje „polityczno – religijno – filmowo – książkowo – sportowe” przyczyniły się do zwycięskiego przebiegnięcia dystansu 42,195 km.
Błogosławiony, kto w chwili zwątpienia
Duchem nie spada, ale się przemienia
W onego orła, co pioruny dzierży,
Pewny zwycięstwa, gdziekolwiek uderzy.
/Kornel Ujejski, Maraton/
Obecnie przebiegnięcie nawet długiego dystansu nie jest dla mnie problemem. To, co w tej chwili muszę zdecydowanie poprawić to szybkość. Żeby przejść na wyższy poziom biegowy i zacząć uzyskiwać lepsze wyniki trzeba zastosować plan treningowy, w którym wśród rozmaitych ćwiczeń, zawsze występuje bieganie pod górę, które buduje siłę i wytrzymałość.
W Lozannie nie ma problemu z bieganiem w górę (i w dół oczywiście), ale ja preferuję przemieszczać się poza głównymi ulicami, gdzie jest więcej zieleni, więcej czystego powietrza, a mniej samochodów.
W samym centrum Lozanny polecam Park Milan i wzgórze Montriond wraz z ogrodem botanicznym, gdzie wąskie, poplątane ścieżki dają sporą ilość kombinacji trasy. Przy okazji można poznać ciekawe gatunki roślin chronionych, leczniczych i tropikalnych, a na szczycie wykonać ćwiczenia rozciągające z widokiem na Alpy.
Do odwiedzenia Parku Milan zachęcam wszystkich, nie tylko biegających. Wiele radości będą miały dzieci grając w piłkę, bawiąc się na placu zabaw lub wspinając się po drabinie do drewnianego domku. W upalne dni duża fontanna ochłodzi nieco rozgrzane powietrze. Park Milan jest końcowym etapem corocznego pochodu młodszych klas szkół podstawowych (Cortège de la fête du Bois), które maszerują tu z Montbenon lub Place de la Riponne przez cała Lozannę. Każda klasa przebrana jest w strój własnej produkcji, nad którym pracowała od dłuższego czasu. Marsz kończy się wielką zabawą w wesołym miasteczku przygotowanym na tę okazję właśnie w Parku Milan.
W samym ogrodzie botanicznym można też zaglądnąć do szklarni z kaktusami lub roślinami mięsożernymi albo po prostu pospacerować po alejkach, a czasami przysiąść na ławeczce i podziwiać piękno otaczającej nas roślinności.
Ogród zajmuje obszar 1,7 hektara i jest domem dla około 4000 gatunków roślin. Wstęp do ogrodu jest wolny, codziennie od 1 marca do 31 października. Zaraz po wiosennym rozruchu ekspozycja nie jest jeszcze w pełni dostępna. Nie wszystkie rośliny są zaprezentowane, a większość jeszcze nie kwitnie, ale trzeba być czujnym, ponieważ w każdej chwili przyroda może eksplodować wszystkimi kolorami tęczy:
Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi
Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni
Zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis a vis
Zapachniało, zajaśniało wiosna, ach to tyWiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna
Wiosna ach to ty
/Marek Grechuta, Wiosna – ach to ty/
Drugim miejscem idealnym do biegania w górę i w dół jest Vallée de la Jeunessese w pobliżu wyjazdu z Lozanny na autostradę. Są tam trzy główne alejki prowadzące od ronda Maladiere w górę parku plus wiele poprzecznych ścieżek. Tak jak i w poprzednim miejscu jest gdzie pobiegać, a ćwiczy się pomiędzy przepięknymi klombami kwiatów wśród których królują róże (inna nazwa tego terenu to „rozarium”). Miejsce jest idealne także na spokojne spacery i wypady z dziećmi. Jest tu kilka placów zabaw z karuzelami, huśtawkami i zjeżdżalniami; niektóre prowadzą tunelami we wnętrzu wzgórza.
Gorąco polecam L’Espace des inventions czyli miejsce, w którym dzieci same lub z rodzicami mogą poznawać tajniki nauki i techniki, dzięki zabawie i interaktywnym eksponatom. W programie są też warsztaty dla dzieci i dorosłych, jak również możliwość zorganizowania imprez okolicznościowych, np. urodzin. Papcio Chmiel, ojciec Tytusa, zawsze powtarzał, że należy „bawiąc – uczyć”.
Tuż obok znajduje się cmentarz Bois de Vaud, którego ciche i puste alejki są idealnym łącznikiem z terenami sportowymi w pobliżu Komitetu Olimpijskiego. Nasuwa się jednak pytanie, czy wolno biegać po cmentarzu. Ta sama wątpliwość nurtowała chyba twórców serialu ”House of Cards”. W jednym z odcinków żona głównego bohatera, amatorka biegania, wybrała cmentarne dróżki na swoją trasę. Starsza kobieta, którą biegaczka spotkała pomiędzy grobami zdecydowanie ją skrytykowała. Trochę zawstydzona i pełna wątpliwości zauważyła po chwili obściskującą się parę, leżacą na trawie pomiędzy grobami. Pytanie, czy można biegać (lub całować się) na cmentarzu pozostało bez odpowiedzi. Z mojej strony – ja Wam radzę, jak uważacie!
Dodam tylko, że na cmentarzu Bois de Vaud można pomodlić się między innymi za dusze:
- Barona Pierre’a de Coubertin – twórcy nowożytnych igrzysk olimpijskich;
- Coco Chanel – francuskiej projektantki mody i prawdopodobnie agentki Abwehry (według dziennikarza Hala Vaughana, autora biografii “Sypiając z wrogiem, tajna wojna Coco Chanel”). Grobu pilnuje pięć kamiennych lwów; Lew był jej znakiem Zodiaku, a 5 jej szczęśliwą liczbą;
- Paula Roberta – francuskiego autora słowników i wydawcy, znanego szczególnie dzięki Dictionnaire alphabétique et analogique de la langue française, często nazywanego po prostu Le Robert i jego wersji skróconej Petit Robert;
- Zygmunta Miłkowskiego (pseudonim Teodor Tomasz Jeż) – polskiego pisarza i polityka niepodległościowego, autora kilkudziesięciu powieści, w tym wielu historycznych. Podczas pogrzebu w 1915 roku, Henryk Sienkiewicz nad jego grobem powiedział:
Brak mi dat, żałobni słuchacze, bym mógł wam skreślić dokładnie jego życie, jego walki, czyny i zasługi. Ale nie brak mi woli do wypowiedzenia kilku słów nad trumną tego patrioty-bojownika. Kilku słów, mówię, albowiem przędziwo jego żywota w dwóch niemal całe zamknąć można: żołnierz i pisarz!
Lecz w tej podwójnej służbie, jeżeli człowiek włożył w nią wszystkie siły ciała i duszy, jakiż ogrom zasługi! Jak zaś ją spełniał T. T. Jeż, wiecie najlepiej, żałobni słuchacze! Ilekroć zawrzała walka za ojczyznę, niósł jej w ofierze życie; gdy walka gasła, chwytał za pióro i tworzył dzieła znakomite, których sława przekraczała często granice Polski. Nigdy nie tracił wiary w przyszłość narodu, nigdy nie przestał miłować ziemi i ludu. I tak, w ogniu, w pracy, w ubóstwie i na tułactwie przeżywszy całe prawie stulecie, mógł mówić i zapewne mówił często Bogu i ojczyźnie: “Puśćcie waszego sługę w pokoju, bo oto utrudzon jest bardzo i spoczynek mu się należy.”
Po wrzawie i grzmotach bitew – cisza; po pracy nad siły – wieczysty spokój; po tułaczce – mogiła, na którą padnie promień sławy i którą otoczą bluszcze i pamięć ludzka.
A cisza i spokój panujące na cmentarzu dają możliwość spotkania z różnymi stworzeniami bożymi…
Każdego ranka w Afryce budzi się gazela i wie, że musi biec szybciej niż lew, bo inaczej nie przeżyje. Każdego ranka budzi się lew i wie, że musi biec szybciej niż najwolniejsza gazela albo będzie głodował. Nieważne czy jesteś lwem czy gazelą – kiedy wstaje słońce, wstań i pobiegaj. Życzymy dobrej kondycji i czekamy na kolejne ciekawe wpisy.