Długo zwlekałem z opisaniem trasy, którą biegałem w czasie bożonarodzeniowego pobytu w Polsce, przygotowując się do Krakowskiego Biegu Sylwestrowego. Prowadzi on przez miejsca, które nie są typowym terenem rekreacyjno-sportowym ani nawet terenem zachęcającym na pierwszy rzut oka do zwiedzania. Na drugi rzut oka jednak zaczynają pokazywać swój urok.
Cudze chwalicie,
Swego nie znacie,
Sami nie wiecie,
Co posiadacie.
/Stanisław Jachowicz/
W czasie tych kilku dni, kiedy trenowałem do X Krakowskiego Biegu Sylwestrowego, spotkałem na tej trasie kilkanaście biegających osób, kilku rowerzystów i…jednego bażanta.
Za początek trasy wybrałem Park i Pałac Erazma Jerzmanowskiego w Prokocimiu, południowej dzielnicy Krakowa.
Historia tego terenu sięga XIII wieku, kiedy to prawdopodobnie biskup krakowski Prokop założył wieś Prokocim. Przez wieki majątek przechodził z rąk do rąk, aż w roku 1895 kupił go Erazm Jerzmanowski. Ten wybitny wynalazca i przedsiębiorca dorobił się ogromnego majątku w Stanach Zjednoczonych, gdzie zajmował się produkcją i dystrybucją gazu. Posiadał kilka patentów na urządzenia służące wytwarzaniu i przetwarzaniu gazu, m.in. patent na metodę umożliwiającą zastosowanie gazu do oświetlenia ulic. Za oceanem Jerzmanowski nazwany został „człowiekiem, który oświetlił Amerykę”.
Erazm Jerzmanowski był jednym z najbogatszych ludzi XIX wieku, jego majątek porównywano z majątkiem Johna D. Rockefellera. Zdobycie fortuny było dla niego środkiem do wspierania odbudowy niepodległej Polski. W Stanach Zjednoczonych wspierał szczególnie działalność oświatową, naukową i kulturalną Polonii. W Szwajcarii wspomagał finansowo Muzeum Polskie w Rapperswillu, a także przekazywał dla muzeum liczne przedmioty i dzieła sztuki. Po powrocie do kraju osiadł w majątku w Prokocimiu i nie brał czynnego udziału w życiu towarzyskim Krakowa, ale nie zaprzestał swojej działalności charytatywnej. Czynnie wspierał swojego przyjaciela Adama Chmielowskiego – świętego Brata Alberta w pomocy najbiedniejszym.
Iść zawsze naprzód, choćby po gorzkich zawodach i szalejących bałwanach morskich, gdy opieka Boska nad nami, przed niczym zaś się nie cofać, a na wszystko być gotowym, jeśli Bóg czego od nas zażąda.
/Św. Brat Albert/
W swoim testamencie ustanowił „Fundację Nagród im. Erazma i Anny małżonków Jerzmanowskich”, którą zarządzać miała Krakowska Akademia Umiejętności. Fundacja miała wypłacać corocznie nagrodę pieniężną za wybitne osiągnięcia literackie, naukowe lub humanitarne dokonywane z pożytkiem dla ojczystego kraju. W związku z tym Jerzmanowski często nazywany jest polskim Noblem. Laureatami nagrody byli między innymi książę Adam Stefan kardynał Sapieha, Henryk Sienkiewicz i Ignacy Paderewski. O dwóch ostatnich wspominałem już na moim blogu, ponieważ byli związani również ze Szwajcarią. Po śmierci Erazma Jerzmanowskiego jego żona Anna sprzedała majątek Augustianom, którzy po wielu zawirowaniach historycznych znów są w posiadaniu tego terenu i odprawiają msze święte w parkowej kaplicy.
Po opuszczeniu terenów pałacowych od strony zachodniej, biegnę w prawo w dół ulicą Górników. Mijam zabytkową wieżę wodną o wysokości około 20 metrów, z której w czasach świetności rury wodociągowe doprowadzały wodę do pałacu i do parkowych fontann.
Następnie przy ulicy Na Wrzosach pochylam głowę przed pomnikiem lotników z Prokocimia walczących podczas II wojny światowej i biegnę dalej w dół na północ.
Przebiegam przez ulicę Snycerską, następnie przez ulicę Bieżanowską i dalej ulicą Morawiańskiego pod mostem kolejowym zbudowanym w 1873 roku i po chwili pod drugim mostem.
Zakręcam w prawo, tak jak prowadzi droga i pod dwoma wiaduktami kolejowymi wybiegam na rozległy obszar kolejowy, na którym obowiązuje zakaz ruchu samochodowego, co jest dobrą informacją dla sportowców ćwiczących tutaj. Droga rozdziela się. W lewo prowadzi na kładkę na torami kolejowymi i dalej nad Zalew Bagry, który jest miejscem wypoczynku okolicznych mieszkańców i siedzibą ośrodka sportów wodnych.
Ja biegnę w prawo na wschód. Asfaltowa droga prowadzi wśród łąk i torów kolejowych. Czasami przez tory trzeba przebiec i choć takich miejsc jest niewiele, to lepiej rozglądać się na lewo i prawo! Po około 3 kilometrach od początku trasy przebiegam obok dwóch dziwnych konstrukcji po lewej stronie drogi.
Pierwsza, ośmiokątna konstrukcja żelbetonowa, to wieża ciśnień pochodząca z czasów II wojny światowej. Obok znajdują się resztki studni z której pompowano wodę na wieżę. Wieża zapewniała stabilne ciśnienie w wodociągu w przypadku nagłego wzrostu zapotrzebowania na wodę i utrzymanie procesów technologicznych. Zbiornik z wodą był umieszczony na szczycie wieży, powyżej odbiorców, ponieważ działał na zasadzie naczyń połączonych. Na stacji kolejowej wieża ciśnień była używana do zasilania parowozów w wodę.
Stojąca kilkadziesiąt metrów dalej budowla zasilała natomiast parowozy w węgiel. Ta wieża powstała już po II wojnie światowej w ramach pomocy UNRRA dla Polski. UNRRA – United Nations Relief and Rehabilitation Administration (Administracja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy).
Mając węgiel i wodę, stojąca na stacji lokomotywa z doczepionymi do niej czterdziestoma wagonami mogła wreszcie wyruszyć w drogę:
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy.
/Julian Tuwim, Lokomotywa/
Toczę się dalej i wbiegam na kładkę nad torami kolejowymi i kierując się w prawo przebiegam nad stacją Kraków Bieżanów Osobowy. Po drugiej stronie kładki znajduje się zabytkowy budynek stacji kolejowej na historycznej trasie przez Karpaty, który jest w stanie totalnego rozkładu.
Skręcam w lewo, w ulicę Stacyjną i dobiegam do dużego skrzyżowania przy którym stoi pomnik Pod Orłem. Pomnik ten został ufundowany przez byłych legionistów i mieszkańców Bieżanowa ku czci żołnierzy poległych w latach 1914-1920. Po II wojny światowej pojawiły się na nim nazwiska osób pomordowanych przez hitlerowców w latach 1939-1945. Pod pomnikiem ustawiona jest mała macewa z Gwiazdą Dawida poświęcona Żydom pomordowanym w latach 1942-1945.
Przebiegam przez skrzyżowanie i ulicą Księdza Jerzego Popiełuszki wspinam się aż do Kościoła Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Bieżanowie. Za kościołem dalej w górę i na szczycie w prawo w ulicę Ferdynanda Weigla. Za fabryką drożdży w prawo w ulicę… Drożdżową. Następnie zaraz w lewo w ulicę Bogucicką i po 350 metrach w prawo w ulicę Leona Ślusarczyka. Po 600 metrach dobiegam do torów kolejowych i skręcam w lewo w ulicę Fryderyka Zolla, z której po 350 metrów skręcam w prawo w ulicę Stanisława Pronia. Wspinam się w górę, a gdy kończy się droga, kontynuuję przez łąki i pola na szczyt wzgórza, które wznosi się 265 metrów nad poziomem morza.
Na wzgórzu stoi pomnik upamiętniający odparcie podczas I wojny światowej, przez armię austro-węgierską, ofensywy wojsk rosyjskich, chcących zdobyć Kraków. Odsłonięto go w pierwszą rocznicę wydarzeń – 6 grudnia 1915. Ma formę obelisku, na którego wschodniej ścianie znajduje się królewska korona węgierska w wieńcu laurowym, na ścianie południowej herb Habsburgów, a pod nim tablica z napisem po niemiecku:
Na ścianie zachodniej znajduje się austriacka korona cesarska w wieńcu laurowym, a na ścianie północnej tablica z napisem w języku polskim:
Po czterech latach od daty widniejącej na pomniku, zostały odparte z ziem polskich armie wszystkich trzech zaborców, Rosji, Austrii i Niemiec. 11 listopada 1918 roku Polska odzyskała niepodległość po 123 latach niewoli. Niestety tylko na 20 wspaniałych lat…
Lata dwudzieste, lata trzydzieste
Wrócą piosenką, sukni szelestem
Błękitnym cieniem nad talią kart
I śmiechem który kwitował żart
Lata dwudzieste, lata trzydzieste,
Kiedyś dla wzruszeń będą pretekstem
Zapachem dawno już zwiędłych bzów
Poezją skrytą wśród zwykłych słów
Gdy na to się spojrzy z perspektywy
Którą dać może, może tylko czas
Ten nasz kawałek życia był własny, był prawdziwy
Dlatego będą pamiętać nas…
/Lata dwudzieste, lata trzydzieste, Ludmiła Warzecha/
Już w 1939 roku Rzeczpospolita została znów zaatakowana przez faszystowskie Niemcy i komunistyczny Związek Radziecki i zdradzona przez sojuszników Francję i Anglię. Po 6 latach wojny i milionach ofiar, Polska znalazła się teoretycznie w gronie zwycięzców. W praktyce jednak, poprzez kolejną zdradę Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, zostaliśmy sprzedani Związkowi Sowieckiemu i następne 50 lat spędziliśmy po złej stronie Żelaznej Kurtyny.
Brednia kwitnie i głupstwo,
chamstwo, draństwo, oszustwo,
w tym królestwie talonów
but określa świadomość.
Rdzą zwątpienia przeżarte
głowy niegdyś otwarte.
Przegryzione sumienia,
przepełnione więzienia.
Nalać jeszcze jednego?
Ależ, panie kolego,
niepotrzebne mecyje –
i tak zaraz wypiję!
Potopimy nasze wierne serca w wódzie,
zanim wreszcie nagła krew zaleje nas:
pokolenie utraconych złudzeń,
generacja zmarnowanych szans.
/Jan Pietrzak, Generacja/
Wygląda na to, że historia zaczyna się powtarzać:
- Referendum w sprawie przyłączenia Krymu do Rosji z poparciem mieszkańców na poziomie 95,5%. A jak to było w 1938 z Austrią? Anschluss, czyli wcielenie Austrii do III Rzeszy także było „przypieczętowane” w referendum w którym 99% Austriaków „z radością” oddało się w ramiona Hitlera.
- Zagarnięcie czechosłowackich Sudetów przez Niemcy było podyktowany „troską” o ludność niemiecką zamieszkałą na tych terenach. Nie przypomina to przypadkiem „troski” o ludność rosyjską na Krymie?
- Sudety były ważne także z ekonomicznego punktu widzenia, tak jak Donbas, którego zagarnięcie będzie prawdopodobnie następnym krokiem Putina.
A co potem? Rosja już wyraża kolejną „troskę” o rosyjskojęzyczną mniejszość w Estonii. Ten kraj jest członkiem NATO, ale nic to, towarzysz Putin nie zwraca uwagi na takie drobiazgi. Po Ukrainie i Estonii przyjdzie kolej na Litwę, Łotwę i… Polskę.
Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili.
/Edmund Burke/
A bezsilna Unia Europejska będzie się tylko przyglądać i straszyć bezużytecznymi sankcjami, nie rozumiejąc, że powtarza błąd Francji i Wielkiej Brytanii z września 1939 roku. Wystarczyło pomóc samotnie walczącej Polsce i uniknąć w rok później parady Wermachtu na Polach Elizejskich.