W roku 2013 po raz pierwszy założyłem na nogi narty do turystyki narciarskiej. Kolejna aktywność, którą tak jak i bieganie rozpocząłem w Szwajcarii. Coś jest w tym państwie, że człowiekowi chce się ruszać! Szkoda, że tak późno przyjechałem do „kraju wina i syrów” i tak późno podjąłem te wszystkie sportowe wyzwania, ale:
Yes, there are two paths you can go by, but in the long run
There’s still time to change the road you’re on
/Led Zeppelin, Stairway to Heaven/
Tak jak już wcześniej pisałem – najważniejsze to zacząć. Wypożyczyłem buty, narty i skórę foki (oczywiście sztuczną, gdyż te miłe zwierzęta są pod ochroną) podczas ferii zimowych w Grimentz w 2013. Skórę dokleiłem do spodów nart i ruszyłem pod górę.
Nie minęło dużo czasu i zrozumiałem, że trzeba przesuwać narty ślizgając się w przód, a nie podnosić nogi jak przy normalnym chodzeniu. Niesamowite wrażenie, kiedy podchodząc pod górę narty nie zsuwają się do tyłu, tylko blokują dzięki skórze foki (oczywiście sztucznej, gdyż te miłe zwierzęta są pod ochroną). Dodatkowo, przy bardzo stromych podejściach można podeprzeć piętę używając podstawki w wiązaniu i wtedy stopa ustawiona jest na płasko, a nie po skosie, tak jak narta na stoku.
Był to mój pierwszy raz, więc potykałem się i wywracałem, ale narty i wiązania działały bez zarzutu. Przez te kilka dni wstawałem wcześnie rano, jeszcze po ciemku i wspinałem się na górę, żeby zjechać w ciszy i spokoju w dół, kiedy wyciągi jeszcze nie ruszyły. Raz udało mi się zapisać na wycieczkę z klubem narciarskim, która zaczęła się o 6 rano, a zakończyła smacznym śniadaniem w restauracji na szczycie, w której dopiero po kilku godzinach pojawili się „normalni” narciarze.
Upojony pięknem tego sportu kupiłem komplet ski-tourowy, żeby wspinać się już na własnym sprzęcie w czasie następnej zimy. Kupiłem go w Polsce, w sklepie sportowym „BACKFLIP snowboards”. Sklep znajduje się z dala od centrum Krakowa, ale ma najnowsze i markowe produkty w ogromnym wyborze. Obsługa jest miła i profesjonalna. Zanim wybrałem narty i buty dla siebie wysłuchałem półgodzinnego wykładu, co jest istotne przy wyborze sprzętu do ski-touringu.
W końcu zdecydowałem się na narty i foki K2 (oczywiście sztuczne, gdyż te miłe zwierzęta są pod ochroną), wiązania Marker i buty Black Diamond.
W tym roku wyruszyłem z Grächen około 6 rano. Narty miałem przypięte do zimowego plecaka Mammut Nirvana Pro 35, na nogach miałem buty do ski-touringu, a na głowie lampkę do oświetlania nocnych jeszcze ciemności. Około 30 minut szedłem po asfalcie w górę drogi, aż doszedłem do miejscowości Gasenried.
Wtedy wkroczyłem do zaśnieżonego lasu i mogłem założyć moje nowe nartki ze skórą foki (oczywiście sztuczną, gdyż te miłe zwierzęta są pod ochroną).
Było fantastycznie. Cisza, świeży śnieg, księżyc w rogaliku nad górami.
Zbliżał się świt…
Nie uszedłem niestety daleko. Jak to zwykle bywa z początkującym turystą, po prostu potknąłem się i zsunąłem nieco ze stoku. Kiedy wstałem, wiązanie nie trzymało się już narty, tylko luźno dyndało obok. Założyłem więc narty znów na plecak i ruszyłem w dół per pedes, co nie było łatwe w tym świeżym, miękkim i głębokim śniegu w butach narciarskich.
Z dołu do góry, z góry na dół
Z ciemności w słońce, z ciszy w krzyk
/Maanam, Raz-dwa, raz-dwa/
Mogę zaliczyć to wydarzenie jako męczącą, ale ciekawą przygodę. To co mnie teraz interesuje, to kwestia reklamacji pękniętego wiązania.Skontaktowałem się mailowo z panem Konradem Pajką, właścicielem sklepu „BACKFLIP snowboards”, opisując sytuację i załączając zdjęcia pękniętego wiązania.
Zgodził się ze mną, że takie pęknięcie nie powinno nastąpić w sprzęcie tej klasy, ale decyzja co do ewentualnej naprawy/wymiany nie zależy od niego tylko od eksperta do spraw jakości firmy Marker. Przesłał więc mojego maila wraz ze zdjęciami do dystrybutora Markera na rynku polskim.
Teraz trzeba czekać. Dam Wam znać jak sprawa się zakończy…